wtorek, 31 lipca 2012

Wiadomość od Noony.

Odchodzę. Blog zostawiam Mirze, a sama zajmę się blogiem, o którym powiem nieco później.
Tak, też będzie z SHINee.
To będzie mój trzeci blog ("Stay away from me" i ten). I obiecuję, z tamtego nie odejdę.
Akcja nie będzie od razu, będę pisać w pierwszej osobie.
Ale historia Kimberly dalej będzie. Tyle, że Olka będzie ją pisać.

Udanych wakacji, Noona :)


Ok, mam już tego bloga zrobionego.
Niestety, nie ma jeszcze prologu, ale w najbliższym czasie (pewnie jutro) go zrobię.
Proszę, oto on.


:)


Ale błagam, bez niemiłych komentarzy. Na razie się nic takiego nie dzieje.
Rozdział jest długi.
Jest główna bohaterka - YuKi, Koreanka.
jest jej przyjaciółka - HaWoo
Jest chłopak, który się do niej lepi, ale ona go odrzuca.
Z SHINee w roli głównej będzie MinHo i KiBum.
Reszta SHINee będzie występowała okazyjnie.
Ale pojawi się ktoś inny, z innego zespołu - Kai z Exo-K.
Mam nadzieję, że się spodoba.


*Jeśli ktoś będzie chciał jakoś połączyć losy bohaterek, postaram się... Najlepiej byłoby mi złączyć się z "RiGi" z "Happines In Seul".
Z nimi jest najłatwiej, nawet mam pomysł jak, ale to już niespodzianka.
Może też zaistnieje połączenie Kimberly z tego bloga z YuKi.
Ale w to akurat wątpię... Przecież jej losy też były powiązane z KiBum.
Ale zobaczymy co Olka wykąbinuje ^.^

Trzymajcie się cieplutko >.<
Hwaiting !

niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział 5

Dziś to będzie narracja Kimberly (cały rozdział)


Rozdział 5

- Yyy... Eee...
- Joe, co ty tu robisz?
- Ja... Mmm...
- Joe?
- Chodź ze mną proszę, muszę ci coś pokazać...
- Ale Joe...

Nic z tego. Pociągną mnie za rękę i biegliśmy gdzieś daleko, w taką dzielnicę Seul, gdzie jeszcze nie byłam. Nagle wbiegliśmy do jakiegoś starego domu. Ciągną mnie za rękę jeszcze mocniej. Zaczął otwierać drzwi, postanowiłam go o coś zapytać.

- Joe, gdzie my jesteśmy?
- Cii... - położył mi palec na ustach patrząc mi w oczy.

W tej chwili odchylił lekko drzwi. Pociągną mnie do środka. Weszłam do pokoju pełnego sukien. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.

- Kimberly...
- Joe, ale nie trzeba było.
- Kimberly, mam do ciebie prośbę.
- Tak?
- Czy mogłabyś ze mną wylecieć jutro po południu do Paryża?

Dziwne rzeczy przechodziły mi przez głowę. Ale ja i Key... To co dziś się stało po koncercie, to nie miałoby sensu.

- Po co?
- Chcę, byś wyjechała ze mną i..
- I?
- I chcę, byś została aktorką w moim filmie.
- Że jak?!

Joe wyraźnie się zarumienił, po chwili zaczął mi tłumaczyć.
" Film będzie pod tytułem 'The Past Permeates The Future" - "Przeszłość Przenika Przyszłość". Jest to o dziewczynie z Korei Południowej, która uwielbia grać na pianinie i chce to kontynuować we Francji. Ma 16 lat i ucieka z domu, w którym mieszkała, w Seul. Nie słuchając nikogo leci tam i robi to, co chce. Uczy się sama i nędznie żyje. Poznaje chłopaka, który będzie bogaty i zakocha się w niej, opłaci jej szkołę i potem będą razem. Ona już będzie sławna, gdy zobaczy jak jej chłopak idzie z inną dziewczyną za rękę i co chwilę się przytulają. Ona wyprowadzi się od niego i wróci do Korei Południowej gdzie zostanie niemile przywitana przez rodziców. Będą ją chcieli wydać za pewnego mężczyznę, którego wcześniejnie znała. Wtedy pojawi się ten Francus i wyjdzie za niego."

Byłam pod zachwytem scenariusza. Tylko nie rozumiałam jednego

- Dlaczego ja? Po co te sukienki? Dlaczego byłeś w moim domu?
- Chciałem cię zapakować, bo już późno... Ty, bo jesteś świetną aktorką, a sukienki są do filmu.
- Mhm... Czy ja wiem...
- Kimberly, jesteś moją ostatnią nadzieją, proszę, zgódź się.
- No... No ... No dobrze.

Nagle zerwał się i przytulił mnie bardzo mocno. Zaczął całować po policzkach. Ledwo co wyrwałam się z jego objęć.

Następnego dnia.

Za trzy godziny będę musiała lecieć do Paryża. Mam nadzieję, że to będzie cudowny lot. Joe godzinę przed lotem ma po mnie przyjechać. Od rana próbuję skontaktować się z KiBum'em... Nie chcę wyjechać bez słowa, ale chyba tak będę musiała zrobić. Teraz pakuję rzeczy i sprawdzam, czy wszystko jest. Klucze dziś oddaję właścicielowi mieszkania. Francja jest blisko Anglii... Szybko przeminie lot. Ok, mam wszystko czego mi potrzeba. Wejdę jeszcze na komputer i sprawdzę wszystkie wiadomości ze świata.

Godzinę i pół później

Patrzę na wiadomości lokalne ze świata. Wchodziłam po kolei w zakładki.

"Zespół SHINee - Koncert w Londynie 2012 rok"
"Nowa dziewczyna Kim KiBum - romantyczna chwila na stacji PKP"
Patrzyłam na zdjęcia naszych pocałunków... Cudne chwile... Lecz Key będzie miał przeze mnie kłopoty.
Wróciłam o stronę dalej
"Niespodziewany wypadek"
Weszłam w zakładkę. To co przeczytałam było przerażające
"Po koncercie wieczorem zespół SHINee wracając do hotelu miało wypadek samochodowy. Najprawdopodobniej to wina samochodu, który został uszkodzony dzień wczesniej. Mężczyźni leżą w szpitalu (niestety nie mamy jeszcze informacji w którym) w ciężkim stanie."

Nie chciałam czytać dalej. Miałam za pół godziny być na lotnisku. Przeze mnie Joe zbankrutuje. Jednak nie mogę zostawić Key w tej sytuacji... Wiedziałam dlaczego nie odbierał telefonu. Może właśnie teraz walczy o życie. Moja obecność i tak nie pomoże. Wybieram lot do Paryża.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. To był Joe. Zabrał moją walizkę i torbę i ruszyliśmy taksówką na lotnisko w Manchester. Wysiadłam przypinając kokardkę do włosów. Popatrzyłam na niego swoimi wielkimi, czarnymi  oczami, w których ciężko było dostrzec źrenice... Uśmiechnął się. Może dlatego, że byłam od niego o dość dużo niższa. Powędrowaliśmy na odprawę bagażową, sprawdzenie biletów, sprawdzanie, czy nie ma się broni i niebespiecznych substancji. Potem z biletami poszliśmy do samolotu zająć najwygodniejsze miejsca. Zastanawiało mnie jak Joe mnie znalazł. To wszystko było dziwne. Włączyłam swoją małą MP3 i założyłam słuchawki, które nie były zwyczajne. To były słuchawki w kształcie serduszek - od KiBum. Założyła je i wpatrzyła się w okno. Samolot nie startował. Czekał na jakiegoś ważnego gościa, bez którego nie można było polecieć. W oknie, w oddali widziałam szybko biegnącą osobę. Poznałam ją po czarno-beżowej apaszce, którą sama zrobiłam. Wiadomo kto to. To KiBum. Ale zaraz... Czy on nie powinien być w szpitalu? Nie ważne. Jedyne co się liczy to to, że był tu... Szybko wybiegłam z samolotu.

- Ale Key, co ty tu robisz?- biegłam zastanawiając się nad tym, jak on mógł przebiec taki dystans
- Przyszedłem się pożegnać. A ty czego mi nic nie mówisz, że gdzieś lecisz?
- Próbowałam... Uwież, dźwoniłam przez jakieś 3 godziny bez przerwy.
- Nie ważne... - przytulił mnie i pocałował - z kim lecisz?
- Z... Joe... - powiedziałam nieśmiało
- Że jak?! Nie możesz sama... Czy nie wiem... Nie mogę z tobą polecieć?
- Głupi jesteś? Nie, niestety nie... Któregoś dnia odwedź mnie w Paryżu, bo będę baardzo tęsknić - posłałam mu delikatny uśmiech, choć wcale mi do śmiechu nie było.
- Dobrze, ale obiecaj mi... Może nie musisz być ze mną ciałem, ale bądź ze mną swoją duszą, dobrze?
- Oczywiście. Będę tęsknić.

Pocałowałam go w policzka i pobiegłam do samolotu. Wróciłam na swoje miejsce i ponownie założyłam słuchawki. Włączyłam BigBang - Monster.

Po niecałej godzinie byliśmy na miejscu

Wysiedliśmy i wykonaliśmy wszystkie czynności jakie powinny być. Przy wyjściu już czekała taksówka, która miała zawieść nas do apartamentu Joe - jest bardzo bogaty. Szybko pobiegłam do swojego pokoju i spoglądając na widoki oraz wygląd pokoju, byłam wdzięczna losowi...
Zaczęłam rozpakowywać ciuchy. Była szesnasta jak skończyłam. Postanowiłam przejść się po Paryżu.
Zadźwonił mój telefon. Odebrałam.

- I co? Już dolecieliście?
- Tak, już dawno temu. - zaśmiałam się cicho.
- A ty co? Śmiesz śmiać się ze mnie? - odrzekł wyraźnie rozbawiony
- Właśnie zwiedzam Paryż. Czekaj, rozłączę cię, zrobię zdjęcie gdzie jestem i wyślę ci razem z krótką wiadomością.
- Ok...


"Jestem pod Wieżą Eiffla, pięknie jest oświetlona w nocy prawda, kochanie?"

Dostałam odpowiedź.

"Skoro już tak ciemno to dla bespieczeństwa wracaj już do domu... Kocham Cię :*"

Wysłałam:

"Ja Ciebie bardziej <33"

Schowałam komórkę do małej, brzoskwiniowej torebki i zaczęłam iść w stronę domu oglądając krajobraz jeszcze żyjącego Paryża. Rany... Jak tu pięknie. Szybko otworzyłam drzwi, zdjęłam buty i poszłam do pokoju przebrać się w piżąmę. Rozebrałam krótkie spotenki. Po nich baleriny odłożyłam w kąt pokoju. Ściągnęłam bluzkę. Złożyłam ją i położyłam na komodzie, by jutro ją wyprać.
Do mojego pokoju wszedł Joe. Zobaczył mnie i wszedł jeszcze bliżej. Zamkną drzwi. Usiadłam na łóżku, a on koło mnie.

- Wyglądasz bardzo podniecająco...
- Joe, proszę wyjdź...

Nie posłuchał mnie. Złapał moje ręce jedną ręką, a nogi swoją nogą.
Wyrywałam się bardzo mocno.

- Joe! Przestań!!! To nie jest zabawne!

Położył mnie na łóżku i ścisnął tak, że nie mogłam ruszyć kończynami. Nachylił się tak, że stykaliśmy się nosami. Patrzył raz na moje piersi, raz na usta.

- Wiesz, jesteś taka zgrabna... Taka śliczna..
- Joe! Przestań!

Próbował mnie pocałować. Kręciłam głową tak, by nie trafił. W końcu pocałował mnie w szyję. Jego pocałunki były boskie, ale ja jestem oddana Key. Dalej mnie całował, a ja dalej się wyrywałam. W końcu przytrzymał mi głowę i pocałował mnie bardzo namiętnie. Oderwał się ode mnie i popatrzył na moje piersi.

- Prawdziwe? Na prawdę, bardzo jędrne...
- Joe, przestań!!!

Kopnęłam go w brzuch i szybko pogoniłam do łazienki zamykając ją. Zadźwonił telefon. Cała we łzach odebrałam go.

- Kochanie, czego płaczesz?
- Nie, nic...
- Ty też to słyszałaś?
- O czym mówisz?
- Nasz menadżer nie żyje...

Koniec!

By. Noona

No to teraz macie powiązanie z tytułem. To mi przyszło na myśl przed chwilką ^.^

Podoba się?


Proszę =^.^=

Tym razem podwyższę stawkę. Może być 6 komentarzy?

Obserwatorzy - 15
Wyświetlenia - 1185

piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 4



Rozdział 4

[...] Usiadła wygodnie na swoim miejscu. Ktoś wybiegł z miejsca koncertowego. Bardzo szybko zbliżał się do autobusu, w którym siedziała Kimberly. Związała włosy w niesworny kucyk i założyła szary sweter. Ten ktoś zbliżał się jakby coraz szybciej. Poczuła ucisk w brzuchu. Podejrzewała kto to... Tak, to KiBum. Zaczął walić z całej siły w autobus pięściami. Łzy ciekły mu po twarzy. Wyszła z niego. I zaczęła mówić.

' Teraz widzisz jak cierpiałam, gdy ciebie przy mnie nie było... Tak, teraz to rozumiesz, bo czujesz to samo. Uczucia wróciły do ciebie jak bumerang. Zapomniałeś jak patrzyłam na ciebie kiedyś, bo teraz patrzysz na mnie tak samo. Zobacz ile czasu minęło, zobacz ile przegapiłeś, ile uderzeń serca zmarnowało się, że wtedy nie mogłeś tego poczuć, że ciebie wtedy nie było... Wiesz jak to wygląda z mojej perspektywy? Jesteś nieodpowiedzialny. Nie potrafisz zaopiekować się moim sercem. Nawet nikt nie wie jaki jesteś na prawdę, bo ty jesteś gwiazdą, która jest kochana przez 'fanki', które jedyne co wiedzą o tobie to to, co potrafisz, wiedzą ogólne informacje o tobie, lecz nie widzą tego jak się zachowujesz, gdy jesteś poza sceną... Nie chcę byś wymawiał kiedykolwiek moje imię. Nie potrafię postawić kropki pomiędzy naszymi imionami, nie da się... Po prostu one były dla siebie stworzone od wieków, ale ty je zmarnowałeś... Ty nie chciałeś o tym wiedzieć... Dlaczego zraniłeś mnie w tak prymitywny sposób? Przecież każdy zasługuje na coś więcej niż tylko opuszczenie... Jesteś bezuczuciową istotą, która myśli tylko o sobie, nie liczy się z nikim innym, nie masz do nikogo szacunku, nie posiadasz sumienia, potrafisz perfekcyjnie kłamać i bajerować... Dlaczego? Bo chcesz... Bo się z nikim nie liczysz... Być może to, co teraz czuję jest spowodowane zbyt wygórowaną ilością nadziei, lub po prostu wielką naiwnością... Przecież jestem już bezpieczna, przecież nic mi już nie będzie. Ale co ciebie to obchodzi? Ja się dla ciebie nie liczę, prawda?... '

Wyglądała na obojętnego KiBum z za morza łez w jej oczach. Nie, nie płakała. W oczach tylko były łzy (obrazek na początku rozdziału). Już chciała wsiadać spowrotem do autobusu, ale on odjechał już dawno temu. Przez swoje słowa nie słyszała silnika wielkiego pojazdu. Zaczęła iść w stronę pakingu przed samochód Tii (nie wiem jak to się odmienia...). Usłyszała ciche, ale szybkie kroki za sobą. Po chwili poczuła dłoń, która łapie jej dłoń. Zaczynając przysówać ją coraz bardziej pomyślała, że to KiBum. Nie myliła się... Starała się wyrwać, po wielu próbach poddała się. Przysunął ją bardzo blisko siebie. Głową dotykał jej szyi przytulając ją. Szepnął ciche "przepraszam". Całował ją baardzo długo i strasznie namietnie. Aparaty pstrykały im zdjęcia, to było paparazzi, które zawsze jest na każdym koncercie zespołu. Nie przejmowali się nimi. Chcieli się sobą nacieszyć. Kimberly uśmiechnęła się i powiedziała po francusku cicho "wybaczam...". On wziął ją na ręce, przed wejściem do sali, w której siedziało SHINee, puścił ją, by sobie pochodziła trzymając ją za rękę. Chłopcy sie bardzo zdziwili, gdy to zobaczyli.


- To wy...? - Jong
- Tak, znamy się. - Key
- Czy wy jesteście razem ? - Minho
 Nagle popatrzyli na siebie.
- Mniej więcej. - Kimberly


Dziewczyna wróciła do domu. Otworzyła drzwi. W jej pokoju było zapalone światło. W jej domu jest ktoś, kogo najwidoczniej nie zapraszała.
Nagle ten ktoś wyszedł z pomieszczenia i wpadł w korytarzu na przerażoną Kimberly.




Proszę =^.^=


Jak już mówiłyśmy, do 5 rozdziału 5 komentarzy 
; )


obserwatorzy - 14
wyświetlenia - 959


Dziękujemy baaardzo : )


By. Noona


* Na prawdę przepraszam za długość... W mojej głowie wydawało mi się, że jest dłuższy...
: (